Przeklęta księżniczka Sokolich Gór

Ruiny średniowiecznej warowni, leżącej o rzut kamieniem od niebieskiego szlaku pomiędzy Trzcińskiem a Husyckimi Skałami od dawna rozpalają wyobraźnię miłośników tajemniczych legend. Sąsiadujący z “braterskimi” wzniesieniami Sokolikiem (628m n.p.m.) i Krzyżną Górą (654m) zamek Sokolec jest bohaterem wielu barwnych, fantastycznych podań. Jedną z najbardziej intrygujących opowieści przytoczył A.Kwaśniewski w “Podaniach dolnośląskich”. Poniżej jeden z wariantów historii o przeklętej księżniczce Sokolich Gór.

Żył sobie w skromnej chałupie w cieniu sudeckich szczytów biedny, młody pasterz. Życie upływało mu niespiesznie, w jednostajnym rytmie, aż wszystko zmienił obfity w niezwykłe wydarzenia czerwiec. Chłopak wypasał owce tam gdzie czynił to od lat - miał upatrzony zakątek na południowym brzegu Bobru, gdzie mało kto zaglądał. Pewnego dnia jedna z owiec odłączyła się od stada i popędziła w podskokach do lasu. Pastuszek nie miał innego wyjścia jak wkroczyć do mrocznej puszczy i poszukać uciekinierki.

Kiedy tak przedzierał się przez gałęzie i chaszcze, ujrzał najcudowniejszą dziewczynę, jaką jego oczy kiedykolwiek widziały. Młoda, bajecznie urodziwa, z długimi złocistymi włosami, w pięknej zwiewnej sukni… Siedziała na skale i była zajęta przędzeniem - nawet nie zaszczyciła pasterza choćby przelotnym spojrzeniem. Chłopak zapomniał o bożym świecie i stał jak skamieniały, takie na nim wywarła wrażenie. Kiedy już się otrząsnął i chciał podejść bliżej, kościelny dzwon w niedalekich Karpnikach wybił południe. Młodzieniec odwrócił się na moment, a kiedy znów skierował wzrok w stronę dziewczyny, nie było po niej żadnego śladu.

Zafrasowany pasterz odnalazł w końcu zaginioną owcę i wrócił do domu. Każdego dnia powracał do lasu, by popatrzeć na pięknego ducha. Dziewczyna uparcie nie zwracała na niego uwagi, aż nadszedł dzień świętego Jana - święto przesilenia letniego, które wyparło Sobótkę. Wtedy zjawa przemówiła do młodzieńca:

- Proszę cię chłopcze, wysłuchaj tragicznej historii mojego żywota. Dawno, już nie pamiętam jak dawno temu, byłam panią na pobliskim zamku. Tym, z którego ostały się ino ruiny. Kiedy jeszcze był potężny i imponujący, z szacunkiem nazywano go Sokolą Skałą. O moją rękę ubiegało się wielu dzielnych wojów i rycerzy, ale ja należałam do królewskiego rodu Piastów i odrzucałam ich względy. Postanowiłam, że poślubię tylko równego sobie księcia. Któregoś dnia na zamek przybył pyszny kniaź ze wschodu. Mimo iż był przystojny i wysoko urodzony, również jemu podałam czarną polewkę - powiedziała dziewczyna, a pasterz słuchał oniemiały.

- Zemsta kniazia była straszliwa. Mój niedoszły narzeczony zwrócił się do potężnego czarnoksiężnika, który rzucił na mnie klątwę. Uwięził mnie na wieki w lochach mojego własnego zamku, a samą Sokolą Skałę pochłonęła ziemia. Mogę wychodzić tylko wtedy, kiedy natura rozkwita. - Księżniczka zwróciła się do młodzieńca. - Ty zaś, mój drogi, masz szansę by mnie uwolnić. Musisz tylko bez strachu przejść przez mroczną bramę i wkroczyć do mojego dworu. Doprowadzi cię tam ta wąska ścieżka. Nagrodą będą moja dozgonna miłość i moje bogactwa ukryte w skarbcu. Spiesz się.

Widmo rozwiało się, a pastuszek popędził we wskazanym kierunku. Nagle ujrzał nienaturalny błysk pod stopami - przed chłopakiem pojawił się kunsztowny sztylet. Młodzieniec chwycił pewnie broń i przepełniony odwagą ruszył na Sokolą Skałę. Kiedy tylko przekroczył ciemną furtę, opuściła go wszelka nadzieja. Między bramą a zamkowym dworem zaroiło się od demonów i potworów z piekła rodem, ryczących straszliwie i szczerzących na niego zakrwawione kły. Przerażony i smutny zawołał tylko: - Nie uratuję cię, księżniczko!

W tej samej chwili wszystkie straszydła rozpłynęły się w powietrzu, a pasterz zobaczył załzawioną panią zamku. Płacząca nad swoją niedolą dziewczyna oznajmiła chłopakowi, że już nigdy jej nie ujrzy. Ani on, ani żaden śmiertelnik. Wtedy też księżniczka zniknęła, a razem z nią Sokola Skała - zostały tylko doczesne ruiny, jeszcze bardziej ponure niż wcześniej.

Przybity pastuszek wrócił do swojej chaty, a jego serce odczuwało już tylko nieprzebrany smutek i nieukojony żal. Rok później, znowu w dzień świętego Jana, chłopak odebrał sobie życie. Przebił się sztyletem, który znalazł podejmując nieudaną próbę odczarowania złotowłosej księżniczki Sokolich Gór.

Dodano: 2016-10-18 10:36:00

Komentarze (0)
Dodaj komentarz